• Dziennik z podróży do Chile w roku 2014

          • Zamiast wstępu

            W 1838 roku Ignacy Domeyko opuścił Europę i popłynął do Ameryki Południowej. Sto siedemdziesiąt sześć lat później jego śladem podążyły: Pani Anna Słowikowska – Dyrektor naszej szkoły oraz uczennice – Jagoda Kochan, Adrianna Siwak i Anna Marciniszyn (absolwentka). A wszystko za sprawą ks. dr. Marcina Schmidta, pomysłodawcy międzynarodowego projektu o Domeyce. Zapraszamy do lektury dziennika Jagody Kochan, która na bieżąco, w imieniu całej grupy, będzie dzieliła się przeżyciami z tej niecodziennej podróży.

          • Dzień pierwszy i drugi, niedziela i poniedziałek

          • La Serena, 5 maja 2014 r., godz. 14:49 czasu lokalnego ( w Polsce: 20:49)

            Przesyłamy serdeczne pozdrowienia z La Sereny, miejscowości koło Coquimbo. Zatrzymałyśmy się w mieszkaniu księdza Marcina. Podróż była bardzo długa i męcząca.

            Wyjechałyśmy z Lubina w niedzielę, 04.05.2014 r., w samo południe do Berlina, gdzie spotkałyśmy się z księdzem. Z Berlina już w piątkę przelecieliśmy do Paryża, a stamtąd po trzech godzinach przerwy – do Santiago. Lot trwał około piętnastu godzin. Przy samym lądowaniu podziwiałyśmy wspaniałe Andy i Aconcague – najwyższy szczyt Ameryki. Na lotnisku w Santiago z powodu mgły lot był opóźniony, ale o godzinie 12:00 lokalnego czasu, już 5 maja, samolot wystartował do La Sereny.

            Na miejscu powitała nas nauczycielka i nauczyciel ze szkoły w Coquimbo, którego gościliśmy u nas 29 kwietnia br.

            Przesyłamy dwa zdjęcia. Jedno to widok z samolotu, a drugie z mieszkania. Obydwa są niewyraźne, ale jesteśmy świeżo po podróży. Jeszcze dzisiaj i jutro nadrobimy zaległości.

            Pozdrawiamy :)

             

          • Dzień drugi, poniedziałek

          • La Serena, 5 maja 2014 r.

            Wciąż jesteśmy w La Serenie. Miasto spowija gęsta mgła, częste zjawisko w tej części Chile. Chłoniemy wszystko z dziecięcą ciekawością.

            Plan jest, ale z różnych przyczyn – najważniejszą jest chyba element niespodzianki – wciąż się zmienia. Na początku dnia miał to być czas odpoczynku po długiej podróży, więc udałyśmy się na spacer po okolicy. Wtedy dotarła do nas wiadomość, że burmistrz Coquimbo wydaje kolację na naszą cześć w największym hotelu w La Serenie, a wśród gości będą największe osobistości.

            Przyjęto nas bardzo miło, obowiązkowo pocałunkiem w policzek. Ludzie są niezwykle otwarci i serdeczni. Przy okazji dowiedziałyśmy się, że na wszystkie uroczystości trzeba się spóźnić około pół godziny, ponieważ tego wymaga etykieta. Nie sposób nie przywołać tu naszego rodzimego powiedzenia: Co kraj, to obyczaj.

            Gospodarzami przyjęcia byli burmistrz Coquimbo i jego małżonka. Z imponującej listy gości wymienię tylko niektórych, a byli to: przedstawicielka rządu w Argentynie, posłowie parlamentu chilijskiego, marszałek kultury (na szczeblu wojewódzkim), przewodnicząca rady miasta, sympatyczna pani dyrektor i nauczyciele szkoły w Coquimbo.

            Niestety, nikt nie mówi tu po angielsku, zatem często uśmiechamy się tylko i dziękujemy. Najbardziej popularny tutaj żart pokazuje, jak duże poczucie humoru mają mieszkańcy tego egzotycznego dla nas kraju. Chilijczyk: Mówicie po angielsku? Przybysz: Tak. Chilijczyk: A  my nie. Wszyscy są niesamowicie mili i uprzejmi – zaakcentuję to raz jeszcze!

            Czym nas ugoszczono w czasie bankietu? Oto menu:
            - przystawka: tatar z ryby z oceanu na łososiu, krewetki i marynowane owoce morza,
            - danie główne: stek krwisty z warzywami,
            - deser: tarta z lodami imbirowymi, przekąski sushi i inne niż wcześniej owoce morza.

            Zaskoczeni? Też byłyśmy zaskoczone, bardzo miło.

            Przesyłam zdjęcia z wczorajszego spaceru.

             

            Wszystkich serdecznie pozdrawiamy.

          • Dzień trzeci, wtorek

          • La Serena, 6 maja 2014 r.

            Nie możemy narzekać na brak wrażeń i nowych doświadczeń. Niewątpliwie podróże kształcą, zmieniają nasze poglądy na świat, poszerzają horyzonty wiedzy i myśli, bogacą wewnętrznie.

            U nas działo się dziś wiele.

            Odwiedziłyśmy szkołę publiczną Collegio Juan Pablo II w Coquimbo. Okazuje się, że edukacja nie jest tu obowiązkowa, a dzieci kształcą się tylko dzięki oddaniu i wielkiej determinacji p. dyrektor Margarity i nauczycieli, którzy zachęcają je do nauki. Zazdrościmy tutejszym uczniom pięknych widoków, które mogą podziwiać podczas przerw szkolnych.

            Uczestniczyłyśmy też w odsłonięciu popiersia upamiętniającego pracę Ignacego Domeyki.

            Zostałyśmy zaproszone na spotkanie z właścicielem gazety El Dia do argentyńskiej restauracji. Pani dyrektor otrzymała specjalny prezent, ponadto wręczono nam wszystkim albumy z limitowanej serii, a wszystko z okazji 70-lecia wspomnianej gazety. Przedstawiają one krajobrazy rejonu Coquimbo na przestrzeni lat. Co ciekawe el Dia jest własnością tej samej rodziny od 58 lat, czyli od trzech pokoleń.

            W Chile nie ma ludzi średniozamożnych, są albo bogaci, albo biedni. Właściciel gazety El Dia należy do jednej z dwunastu najbogatszych rodzin w kraju. Gościliśmy go w naszym gimnazjum 29 kwietnia tego roku. Podróż do Polski była dla niego ogromnym przeżyciem, tak samo jak dla redaktora naczelnego (na zdjęciu po prawej stronie). W Polsce szczególnie spodobały im się miasta, które są bardzo czyste i zadbane, w przeciwieństwie do chilijskich. Najbardziej zachwycił ich Wrocław. Obydwaj przyznali, że najtrudniejszym w tej podróży, ale niewątpliwie potrzebnym do zrozumienia Polaków, było zwiedzenie Auschwitz i związane z tym przeżycia.

            To wszystko na dziś. Zbliża się północ czasu lokalnego. Kładziemy się spać pełne wrażeń, choć bardzo zmęczone.

              

            Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie :)

             

          • Dzień trzeci, wtorek, cd. - rozwinięcie wątków z poprzedniej wiadomości

          • La Serena, 6 maja 2014 r.

            W Collegio Juan Pablo II w Coquimbo przed wejściem przywitała nas pani dyrektor, którą gościliśmy w naszym gimnazjum w marcu ubiegłego roku. Nauczyciele zatańczyli dla nas narodowy taniec chilijski cuecueca, po czym przeszliśmy kilometrową drogą prac obrazujących sceny z życia Ignacego Domeyki – efekt jednego z działań realizowanych w ramach międzynarodowego projektu. Wśród wytworów dzieci i młodzieży z różnych krajów znalazły się także nasze obrazy namalowane 14 października ubiegłego roku, kiedy to cała szkoła zamieniła się w wielką pracownię malarską. Wykonaliśmy wtedy około 250 prac.

            Obejrzeliśmy program artystyczny, między innymi przedstawienie o Ignacym Domeyce. Obdarowano nas podarunkami i flagami chilijskimi. Dzieci tłumnie tuliły się do nas, całowały, dziękowały. Dla nas było to wzruszające przeżycie.

            Następnie udaliśmy się na śniadanie przygotowane przez szkołę. Porozumiewamy się trochę po angielsku, trochę na migi i już trochę po hiszpańsku, ale i tak wszystko rozumiemy nawet bez słów, które zdają się zbędne, gdy ludzi łączą sympatia i życzliwość. Należy też dodać, że specjalnie z okazji naszego przyjazdu odwiedziła Coquimbo Ambasador RP w Chile, Aleksandra Piątkowska. Jest to kobieta, która bardzo godnie reprezentuje nasz kraj, miła, otwarta, a przede wszystkim bardzo ludzka.

            Po uroczystościach w szkole udaliśmy się na uroczyste odsłonięcie popiersia Domeyki, które ma stanąć na placu imienia wielkiego Polaka w Coquimbo. Niestety, plac jest jeszcze ciągle w budowie. Posąg odsłoniła Ambasador RP w Chile i Burmistrz miasta Coquimbo.

            Kolejnym punktem programu dnia był obiad, tym razem w typowej chilijskiej restauracji i właściwie nasz wyjazd można też nazwać podróżą przez żołądek do serca Chile, ponieważ ludzie w Chile jedzą bardzo dużo, a jeżeli mają okazję kogoś gościć, jedzą jeszcze więcej.

            W każdej restauracji na przystawkę podaje się typowe chilijskie danie, którego nazwy, niestety, nie pamiętam. Jest to świeża, jeszcze ciepła, upieczona bułeczka z solonym masłem i co najważniejsze przyprawiona ostrym sosem z papryczek chili, cebuli, czosnku, pietruszki i pomidorów. Ostry smak ma rozgrzać smakoszy. Popularnym daniem jest zupa z tartej kukurydzy. Pyszna!

            Po obiedzie przejechaliśmy do Liceum w La Serenie, gdzie na początku pobytu w Chile przebywał Ignacy Domeyko. We wszystkich biografiach jest napisane, że liceum, w którym Domeyko założył laboratorium i pracował jako wykładowca, znajduje się w Coquimbo, a tak naprawdę jest ono w La Serenie, a tylko podlegało Coquimbo. To bardzo ważne dla szkoły
            , ponieważ związek z niemalże czczonym w Chile Polakiem podnosi jej prestiż. Liceum to posiada księgozbiór Domeyki przywieziony z Francji i Niemiec, a także jego pierwszą książkę, która została wydana właśnie w tym liceum.

            Przed kolacją zwiedziliśmy centrum La Sereny.

            To wszystko na dziś.

            Pozdrawiamy,

            Podróżniczki

          • Dzień czwarty, środa

          • La Serena - Bulcaro - Vicuña - Coquimbo - La Serena, 7 maja 2014 r.

            Pożegnaliśmy pochmurną La Serenę, a powitaliśmy pogodne Bulcaro – niezwykłe miejsce położone w dolinie, wśród gór, nad pięknym  jeziorem odgrodzonym zaporą od części miasteczka. Niesamowitość tego miasta polega na jego położeniu. Podłoże kwarcowe zapewnia wymianę energii, dzięki czemu niebo jest intensywnie niebieskie i bezchmurne. Warto wspomnieć, że nad Chile jest najczystsze niebo, dlatego ponad 70% wszystkich obserwatoriów na świecie znajduje się w tym kraju, a większość z nich właśnie w Bulcaro.

            Towarzyszy nam ksiądz Marcin. Na obiad, pojechaliśmy do typowo chilijskiego miasteczka Vicuña. Zjedliśmy oczywiście najpierw przystawkę, potem zupę rybną z congrio, nazywanej królową oceanu.


            Po obiedzie udaliśmy się do muzeum poświęconego życiu i twórczości chilijskiej poetki Gabrieli Mistral, laureatki Nagrody Nobla z 1945 w dziedzinie literatury. Vicuña to miejsce jej urodzenia. Następnie odbyliśmy rejsy statkiem gwardii Coquimbo, co jest wielkim zaszczytem, bo przed nami płynął nim tylko i wyłącznie prezydent. Z punktu widokowego wybudowanego na pozostałościach murów obronnych oglądaliśmy lwy morskie i pelikany.

            Natomiast w Coquimbo, z wnętrza Krzyża Trzeciego Tysiąclecia – ufundowanego częściowo przez Jana Pawła II – mogliśmy zobaczyć ogromną nędzę tego kraju, który, jak wcześniej pisałam, dzieli się na biednych i bogatych. Dachy z blachy i tektury pokrywają bardzo niskie, najczęściej jednoizbowe, zniszczone przez trzęsienie ziemi domki. Zwiedziliśmy też latarnie morskie Coquimbo.

            Na koniec dnia i na pożegnanie wszyscy nauczyciele szkoły w Coquimbo przygotowali dla nas uroczystą kolację. Była to długa noc, pełna wzruszeń. W państwie nauka jest nieobowiązkowa i tylko majętne rodziny kształcą swoje dzieci w prywatnych szkołach. Collegio de Coquimbo jest jedną z nielicznych szkół publicznych. W zajęciach uczestniczy ponad ośmiuset uczniów, a wszystkich pracowników w placówce jest mniej niż dwudziestu. Są to jednak ludzie wykonujący zawód z ogromną pasją, ludzie, dla których kształcenie to misja przekazywania wiedzy, i nie ma w tym żadnej przesady. Ich dzień zaczyna się o siódmej rano, a kończy o dwudziestej pierwszej. Niektórzy z nich prowadzą nocną opiekę w szkole. Nauczycieli jest dziesięciu, pozostałe osoby to między innymi pedagog, kucharze, asystenci, pomocnicy, wychowawcy, ludzie dobrego serca. Zarobki są tu trzy razy niższe niż w innych szkołach, a liczba godzin pracy przekracza wszelkie normy. Mimo niskiej pensji, z której trudno się utrzymać, nauczyciele za własne pieniądze kupują dzieciom mundurki, jedzenie i dowożą  je do szkoły. Istnieje specjalna grupa, która jeździ po całej okolicy i szuka dzieci pozbawionych dostępu do nauki, żeby im ją zapewnić. Szkoła walczy z narkotykami, przemocą w rodzinie, patologią, prostytucją. Mimo tak wielkich trudności finansowych przyjęto nas wspaniale. I gospodarze, i my – goście byliśmy ogromnie wzruszeni, a wygłaszanym mowom nie było końca. Dziękując za pobyt, powiedziałyśmy, że spodziewałyśmy się wielkiej przygody, ale nie tak pięknej lekcji życia. Poruszone losem naszych przyjaciół, szczerością i bogatym sercem jesteśmy zdecydowane im pomóc.

            Podróże nie tylko kształcą, także uwrażliwiają i otwierają na drugiego człowieka – uczą prawdziwej tolerancji i empatii.

            W gazecie El Dia ukazał się dzisiaj artykuł na temat naszej wizyty.

            Pozdrawiamy,

            Podróżniczki

          • Dzień piąty, czwartek

          • La Serena - Valparaíso - La Serena, 8 maja 2014 r.

            Ta informacja zostanie uzupełniona później, jak będzie więcej czasu. Jutro, a może pojutrze. Teraz przekazuję krótko, co u nas słychać. A dzień był niezwykły!

            Z samego rana udaliśmy się w podróż z La Sereny do Valparaíso, gdzie siedzibę ma kongres chilijski, odpowiednik polskiego parlamentu. W Chile jest stu dwudziestu posłów i trzydziestu sześciu senatorów. Kongres zwiedziliśmy jako specjalni goście, przyjęto nas jak przedstawicieli i delegację rządową Polski. Podczas posiedzenia sejmu premier wygłosił specjalną mowę powitalną, co stało się wielkim wydarzeniem potraktowanym jak inauguracja kontaktów polsko-chilijskich.

            Lunch zjedliśmy w towarzystwie posła odpowiedzialnego za kontakty polsko-chilijskie, a potem udaliśmy się na wieczorny spacer.

            Z ciekawostek mogę przekazać, że w Chile są hot dogi Italiano w barwach flagi włoskiej, z awocado.

             

               
            treść listu Pana Posła  
            Sergio Gahona Salazara

            Zdjęcia zostały zrobione przez Anię Marciniszyn.

            Pozdrawiamy wszystkich serdecznie,

            Podróżniczki

              

             

          • Dzień szósty, piątek

          • Santiago, 9 maja 2014 r.

            Dzień odpoczynku i relaksu.

            Z najwyższego wzgórza w Santiago zachwyciła nas panorama miasta – bardzo bogate dzielnice, z wysokimi drapaczami chmur po jednej stronie i kontrastujące z nimi biedne, schylone ku ziemi domki z drugiej strony wzgórza. Zejście w dół i spacer ulicami, uliczkami i po placach targowych to kolejne etapy odkrywania zwyczajów, obyczajów i kultury Chile.Zwiedzanie dawnej siedziby kongresu, w której odbywały się spotkania prawicowej partii politycznej UDI, to kolejny punkt naszej trasy turystycznej tego dnia.
             

            Więcej dopowiedzą zdjęcia.



            Pozdrawiamy serdecznie,

            Wasze Podróżniczki

          • Dzień ósmy, niedziela

          • Dzień ósmy, niedziela

            Santiago, 11 maja 2014 r.

            To przedostatni dzień naszego pobytu w Chile, zarazem kolejny pełen wrażeń, odsłaniający przed nami przeciwieństwa tego kraju i jego bogactwo kulturowe.

            Zaczęliśmy od mszy w katedrze pod wezwaniem św. Santiago, czyli Jakuba. Znajduje się tu relikwia św. Jana Pawła II ofiarowana przez kardynała Dziwisza oraz tablica upamiętniająca pobyt polskiego papieża w Chile. Przy okazji ksiądz Marcin zwrócił naszą uwagę, że na wybrzeżach obu Ameryk w nazwach często występują imiona świętych, a przykładem są; San Francisco, Los Angeles, Santiago czy San Salwador.

            Aby zrozumieć mentalność danego kraju, trzeba poznać jego kuchnię i historię. O jedzeniu już pisałam, pora na historię na podstawie przekazu naszego niezastąpionego przewodnika, który dzień po dniu odsłania przed nami ten ciekawy kraj. Miejscem tej opowieści było Narodowe Muzeum Historyczne.

            Początki ludności na terenach Chile sięgają nawet piętnastu tysięcy lat przed naszą erą. To z tamtego okresu wywodzą się kultury Mapuchów (Araukanów) i Inków. Kolonizacja Chile przez Hiszpanów w połączeniu z kulturą pruską to nowe korzenie współczesnych Chilijczyków zapoczątkowane w piętnastym wieku wyprawami podróżników i żeglarzy Krzysztofa Kolumba i Amerigo Vespucciego. W tym czasie pojawiła się pierwsza magnateria, która zaczęła budować swoją wysoką pozycję. Powstawanie miast zależało od misji kościoła, jak na przykład w Santiago. Misje te nie polegały na głoszeniu wiary. Duchowni zakładali kościoły, wokół których rozrastały się miasta.

            Obejrzałyśmy oryginalną pierwszą flagę chilijską, pierwszą konstytucję podpisaną przez Bernardo O’Higginsa w XIX wieku. Kiedy Domeyko przybył do Chile, kraj był wolny, pełen marzeń, rozwijający się szybko, a zarazem biedny, zagubiony i wymagający reform. Oficjalnie Domeyko był drugim rektorem Uniwersytetu w Santiago, które ma teraz w stolicy wiele siedzib. Nieoficjalnie zaś jest uznawany nie tylko za ojca górnictwa, ale także szkolnictwa chilijskiego. Zamieszkał na obrzeżach miasta, gdzie znajdowały się przede wszystkim pola uprawne. Obecnie jest to jedna z dzielnic Santiago.

            Chile w Polsce i na świecie stało się znane dużo wcześniej, przed zasługami wielkiego Polaka i podróżą kilku uczennic z Lubina. A wszystko za sprawą saletry, która była wydobywana w całym Chile. Dziś, choć złoża tego najlepszego nawozu nadal istnieją, wydobycie minerału upadło, od kiedy saletrę można wydobywać chemicznie.

            W wieku XX do Chile dotarł komunizm i plakaty głoszące kult pracy. Po dobrym prezydencie, jakim był Salvador Allende, władzę w wyniku zamachu stanu przejął Augusto Pinochet, dyktator i tyran. 

            Dalszy ciąg naszej przygody z historią podąża szlakiem kościołów, najpierw drewnianych, potem wzbogacanych marmurem i ornamentami.

            I w końcu docieramy do celu podróży – domu Ignacego Domeyki, zachowanego do dziś w oryginalnym stanie, bez przebudowy i z wszystkimi meblami. Niestety, jest on niedostępny dla turystów, ponieważ mieszkają w nim potomkowie Ignacego Domeyki i zrozumiałym wydaje się ich pragnienie
            spokoju i potrzeba zachowania prywatności. Nam dzięki wielkiej dyplomacji księdza Marcina udało się wejść na patio i z tego miejsca spojrzeć na ogród, a w nim na drzewa zasadzone przez samego Domeykę. Dużym przeżyciem był spacer ścieżką tego, który nas przywiódł na drugi koniec świata. Parę przecznic dalej znajduje się klinika Ignacego Domeyki, a jeszcze dalej kościół, który spłonął, a wraz z nim kobiety przebywające w tym czasie we wnętrzu. Nie było tam żony Domeyki, za co ten dziękował Bogu.

            Po tak dużej dawce wiedzy i przeżyć duchowych przyszła pora na odpoczynek i rozrywkę. Wieczorem najpierw byliśmy na kawie u jednej z przedstawicielek partii UDI, która wcześniej gościła nas w kongresie, a potem udaliśmy się do restauracji Los Buenos Muchachos. Gospodarze przedstawili show, w którym wystąpiła sławna w Chile para piosenkarzy. Zaprezentowali też przygotowane dla nas tańce z całego świata, w szczególności chilijskie i z Wyspy Wielkanocnej. I tu po raz drugi próbowałam zatańczyć cuecueca. Atmosferą pobyt w tym miejscu przypominał polskie wesele. Muzyka i tańce zachwyciły nas, więc dałyśmy się porwać na parkiet.

            Teraz pakujemy się, ale to nie koniec wrażeń. Jutro z samego rana, jeszcze przed podróżą na lotnisko, czeka nas napięty program.

             

            Pozdrawiamy,

            Podróżniczki

          • Dzień dziewiąty i dziesiąty, poniedziałek i wtorek

          • Santiago – Lubin, 12 i 13 maja 2014 r.

            Wstałyśmy wcześnie rano, by przed wyjazdem na lotnisko odwiedzić miejsce spoczynku naszego wielkiego rodaka. Cmentarz, założony w 1802 roku, zwraca uwagę okazałymi grobowcami, które skrywają wiele ludzkich historii. Spacer alejkami w takim miejscu mimowolnie nastraja nas wszystkie bardzo refleksyjnie. Przemijanie jest w końcu udziałem każdego człowieka. Ignacy Domeyko pochowany jest wraz z rodziną w starej części nekropolii.

            Liceo Industrial y de Minas Ignacio Domeyko był ostatnim etapem naszej chilijskiej podróży śladami Polaka tak bardzo zasłużonego dla rozwoju Chile. Spotkaniem z dyrektorem, nauczycielami i uczniami tej szkoły pożegnałyśmy Santiago.

            Wyleciałyśmy około 15:00 czasu lokalnego, by po czternastu godzinach powitać lotnisko w Paryżu, przesiąść się na samolot do Berlina, a stamtąd już samochodem dotrzeć do Lubina. Podróż powrotną do domu – trwającą dwadzieścia jeden godzin – zakończyłyśmy we wtorek około godziny 18:00.

             

            Witamy wszystkich serdecznie,

            Podróżniczki

    • Kontakty

      • Zespół Szkół Nr 2 im. Jana Wyżykowskiego w Lubinie, III Liceum Ogólnokształcące
      • 722 200 513
      • ul.Szpakowa 1 59-300 Lubin Poland