• Wspomnienia nauczycieli

        •  

          Pamięć o przeszłości

          oznacza zaangażowaniew przyszłość.”

          Jan Paweł II

           

                    Jubileusz XX-lecia szkoły pozwala przenieść się w świat wspomnień. Czas je porządkuje, niekiedy dodaje blasku, sprawia, że nie wszystko przemija. W pamięci i sercu pozostają żywe obrazy, ludzie. W 1993 roku byłam nauczycielem z piętnastoletnim stażem. Podejmując pracę na stanowisku wicedyrektora, odczuwałam obawy, czy uda mi się pogodzić życie rodzinne z zawodowym. Tradycje pedagogiczne w mojej rodzinie wpłynęły na to, że podjęłam to wyzwanie. Lata dziewięćdziesiąte wspominam jako budowanie wizerunku szkoły, jej tradycji i wypracowanie wysokiego poziomu kształcenia. Miałam poczucie współuczestniczenia w tworzeniu standardów charakterystycznych tylko dla „Czwórki”. Szkoła pulsowała życiem. Pracowaliśmy na dwie zmiany, zapewniając miejsca nauki ponad tysiącu uczniom. Nie były to lata łatwe. Wytężona praca zawodowa zaowocowała tym, że w XXI wiek wkroczyliśmy jako placówka ciesząca się uznaniem w mieście i województwie. Sprawiło mi to ogromną satysfakcję. Życie szkolne wyznaczały cztery pory roku, niosąc wciąż nowe zadania. Codzienny trud, poświęcenie przyniosły wymierne efekty. Zdobywaliśmy zaszczytne certyfikaty. Szkoła odpowiadała na potrzeby i wyzwania stawiane przez czas. Jej obraz się zmienia, jednak jest na tyle silny, by sprostać nowym wymaganiom. Największą satysfakcję odczuwam, obserwując naszych absolwentów jako wartościowych ludzi. Lubię patrzeć, jak wychowankowie służą swoim talentem, umiejętnościami i wiedzą innym. Ich sukcesy dowodzą trafności podejmowanych przeze mnie działań. Czuję się bardzo związana z tą szkołą. Od dwudziestu lat pokonuję tę samą drogę, wychodząc rano do pracy, nie muszę się zastanawiać, w którą iść stronę…

          Czas jak rzeka szybko płynie” i nadejdzie chwila pożegnania. Będę mogła podziękować tym, z którymi miałam zaszczyt i przyjemność pracować oraz współtworzyć pozytywny wizerunek szkoły.

           

          Maria Drozdowska

          wicedyrektor od roku1993

           


           „Ten zwycięzca, kto drugiemu da najwięcej światła od siebie.”

          Adam Asnyk

           

          20 lat minęło jak jeden dzień…


           

          Są ludzie, miejsca i czasy, których się nigdy nie zapomina.

          Kiedy z sentymentem przeglądam kroniki szkolne i zdjęcia będące wspomnieniem zdarzeń, które bezpowrotnie minęły, uświadamiam sobie, jak ten czas szybko leci. Minęło 20 lat – wiele miesięcy i dni, a wydaje się jakby to było wczoraj.

          Każdy jubileusz jest niezwykłym przeżyciem, a także ważnym momentem do głębszych refleksji i wspomnień, powrotem do atmosfery „tamtych dni”. Z zakątków pamięci przywołuję to, co najgłębiej pozostało w sercu. Najpiękniejsze wspomnienia z ubiegłych lat, chwile razem przeżyte, które są dla mnie najważniejsze i najcenniejsze.

          A tak to się zaczęło…

          Był 1993 rok. Pierwszy dzień w szkole, nowe miejsce, nowi ludzie i niepewność, co mnie czeka. Ale…kiedy 1 września 1993 r. weszłam do gwarnej, wypełnionej uśmiechniętymi uczniami, pachnącej świeżością, nowoczesnej „samorządowej” szkoły poczułam, że jest to moje właściwe miejsce. Życzliwość ludzka, wspaniała atmosfera oraz wesoła, pełna pomysłów i inicjatyw młodzież utwierdziła mnie w tym przekonaniu.

          Pomocna, odpowiedzialna, kreatywna i pełna humoru Kadra pedagogiczna oraz Dyrektor - kulturalny, życzliwy, wymagający od siebie i innych solidnej pracy, troskliwy, twórczy i oddany, który potrzeby szkoły przedkładał nad wszystkie inne cele, dokładał wszelkich starań, abyśmy mogli pracować, a uczniowie uczyć się w dobrze wyposażonej placówce, sprawiali, że w takiej szkole chciało się pracować, po prostu tu być.

          Z ciepłym uśmiechem wspominam swoje pierwsze lekcje matematyki oraz pierwsze dni pracy jako wicedyrektora szkoły. Były to pełne napięcia i niezapomniane chwile. Cały czas napotykałam na szlaku swej zawodowej wędrówki cudownych ludzi, z którymi mogłam owocnie współpracować, którzy dodawali mi odwagi, inspirowali do skutecznych działań.

          Nasza „czwórkanigdy nie była jedynie miejscem czy instytucją, ale rodziną stworzoną przez pokolenia uczniów i ich rodziców, nauczycieli, pracowników szkoły, którzy oddali szkole część swojego życia, posiadane umiejętności, entuzjazm i serce. Osobiście, jestem dumna, że dane mi było przepracować ostatnie 20 lat wśród tych ludzi. Dzięki wspólnemu entuzjazmowi i zaangażowaniu udało się stworzyć Naszą Szkołę taką, jaką widzimy dzisiaj – przyjazną, wspierającą uzdolnienia, rozwijającą zainteresowania, promującą zdrowie, zasady fair- play, bezpieczną, przygotowującą uczniów do właściwego funkcjonowania w nowoczesnym świecie, poszukującą oraz wrażliwą na potrzeby innych czyli „Szkołę otwartych serc”.

          I…zamykam oczy, niech dalej snują się wspomnienia.


           

          Barbara Makowska

          wicedyrektor od 2000 roku

           


           

          Jubileusze skłaniają do retrospektywnych refleksji. Zwracając się ku przeszłości, wydobywamy  z niepamięci zdarzenia, postaci, twarze zdziwieni świeżością i mnogością zarejestrowanych wspomnień. A one, przywołane myślą, zjawiają się natychmiast, jak odrębne byty żyjące tuż obok – stanowią element pewnej całości, prawdy o nas, o świecie. Jednakże ta sama historia tworzy we wnętrzu każdego człowieka inny pejzaż zbudowany nie tylko z różnie postrzeganych tych samych obrazów, ale także odmiennych nastrojów i emocji. Wspólnym doświadczeniem są wysokie wymagania, jakie mamy wobec siebie – to one stymulują nasze działania – ale i oczekiwania innych, a przede wszystkim uczniów i ich rodziców, którzy wkraczają w progi szkoły z całą konstelacją wyobrażeń, marzeń, mądrości. To zobowiązuje i motywuje do pracy na co dzień. Zatem, mierząc w romantycznej postawie siły na zamiary, często radykalizując niektóre marzenia, osiągamy czasami to, co się wydaje niemożliwe. Najcenniejsze rzeczy rodzą się z akceptacji, harmonii, zachwytu – i nauczyciela, i ucznia, z ich pasji, fascynacji. Bez pozytywnych uczuć we wzajemnych relacjach trudno stworzyć coś dobrego, osiągnąć wyznaczony cel. Poza tym najlepsze rzeczy robimy wtedy, kiedy przestajemy myśleć o sobie, otwieramy się na drugiego człowieka, czytamy go jak książkę i udajemy się w zbiorową podróż intelektualną. Warto w tej wspólnej drodze wyjść z założenia, że w każdym uczniu tkwi potencjalnie zalążek czegoś wielkiego, co trzeba mu pomóc odkryć i rozwinąć. Ważna jest też wierność temu, co się robi i trwanie w tym pomimo trudności. Wydaje się to takie oczywiste, ale paradoksalnie najprostsze sprawy są zwykle najtrudniejsze. Garść tych ogólnych spostrzeżeń niech zastąpi przywołanie z pamięci wybranej sytuacji, wybranych osób, ponieważ wszystkie skrawki czasu składają się na całość.

           

          Wanda Szumańska, nauczycielka języka polskiego, opiekun Teatru Poezji

           


          Najpiękniejsza przygoda mojego życia, która wciąż trwa…

          W sierpniu 1993 roku otrzymałem, od Pani Dyrektor Anny Słowikowskiej, propozycję pracy w samorządowej „Czwórce”, którą, w środowisku oświatowym określano mianem szkoły marzeń. Byłem młodym nauczycielem wychowania fizycznego z niewielkim doświadczeniem pedagogicznym, skromną wiedzą merytoryczną, ale ogromnym zapałem i energią do pracy z młodzieżą. Nigdy nie zapomnę pierwszych dni w nowej szkole, zapachu farby, atmosfery niepewności, nowych pracowników, do których nie wiadomo było, jak się zwracać: proszę pani, czy koleżanko; a jeszcze bardziej zagubionych uczniów, błądzących po piętrach budynku, no i oczywiście pierwszych kontaktów z Panią Dyrektor, osobą kulturalną, uśmiechniętą, ale jednocześnie stanowczą i wymagającą od siebie i innych solidnej pracy w szkole, która, co wielokrotnie podkreślała, jest szkołą dla ucznia.

          No i zaczęło się. Praca bez sali gimnastycznej. Pierwsza drużyna piłki ręcznej trenująca na zamkniętym dla ruchu odcinku drogi (obecnie ulica Hutnicza ), pierwsza klasa sportowa, pierwsze turnieje, obozy w kraju i za granicą, pierwsze sukcesy na szczeblu miasta, województwa, makroregionu i kraju, wyróżnienia i nagrody. Dwadzieścia lat pracy, która wciąż daje mnóstwo satysfakcji. Pracy, która nigdy nie była i nie jest dla mnie tylko obowiązkiem, ale radością i ogromną przyjemnością, a to niezwykle ważne.

          Bardzo dziękuję Dyrekcji, Koleżankom i Kolegom za 20-letnią współpracę, życzliwość i wsparcie w trudnych chwilach. Uczniom – za codzienny uśmiech, pracę na zajęciach lekcyjnych i treningach – satysfakcję, jakiej dostarcza mi Wasz rozwój intelektualny i sportowy.

          Najpiękniejsza przygoda mojego życia wciąż trwa. Pracuję i realizuję swoje zawodowe aspiracje w szkole, w której panuje właściwy klimat do rozwoju sportu młodzieżowego, gdzie moi uczniowie stawiają pierwsze kroki na drodze kariery sportowej, a ja osobiście czerpię wiele radości z faktu uczestniczenia w tym procesie.

          Artur Pastuch, nauczyciel wychowania fizycznego

           


           

          Kiedy na pierwszej radzie pedagogicznej usłyszałem swoje nazwisko, jako odpowiedzialnego za zorganizowanie najważniejszych imprez szkolnych, o mało nie zemdlałem. Zaledwie dwa lata po studiach, z mizernym, bo zaledwie rocznym doświadczeniem opiekuna samorządu uczniowskiego, bez kredytu zaufania licznego grona najlepszych lubińskich nauczycieli i pod lupą miejskich urzędników, wnikliwie przyglądających się pierwszej szkole samorządowej ....... z trudem wytrzymywałem presję ze strony środowiska. Tych umiejętności, jakie trzeba posiadać w pracy z samorządem uczniowskim, nie uczą na studiach. Ale jeśli się wychowało w rodzinie nauczycielskiej, to pewne predyspozycje do pracy z dziećmi dostaje się w genach. Czułem, że uczniowie mnie akceptują, lubią i darzą zaufaniem. Dlatego nie bałem się pedagogicznych wyzwań, wiedziałem, że „staną na głowie”, aby wspólne działania zakończyły się sukcesem. Osiemnaście razy wybierali mnie „Nauczycielem Roku”, ale ta popularność stawała się uciążliwa. Chciałem się schować, wyciszyć, zająć zwykłą pracą na lekcji. Zdałem sobie sprawę z tego, że się „wypalam” i nic z tym nie można zrobić... Lubię swoją pracę i ludzi, którzy mnie w niej otaczają, wspierają. Niestety, nie zawsze potrafię okazać im swoją sympatię i wdzięczność. Martwią mnie skutki nieudanych reform w szkolnictwie.

          Dwadzieścia lat temu usłyszałem największy komplement z ust kobiety: „Nawet gdyby pan nie przyszedł na rozmowę kwalifikacyjną, to i tak bym wystąpiła o służbowe przeniesienie pana do mojej szkoły...”. Dziękuję Pani Dyrektor, że dostałem szansę.

           

          Mirosław Przygoda

          nauczyciel historii

           


          Szkoła tylko troszkę starsza…

           

          porównuję jej wiek z moim stażem pracy. Zacząłem, gdy miała już rok, pamiętam moje i jej początki – przyjęcie w poczet grona i wszystko to, co zapisuje się w głowie „nowego”. Pamiętam nauczycieli fizyki, którzy rozpoczęli pracę przede mną. Cały czas wykorzystuję to, czego mnie nauczyli.

          A uczniowie ?

          Lubię patrzeć na ich zdziwione miny, kiedy okazuję swoją ekscytację prawami i pięknem przyrody, lubię słuchać, kiedy zadają zaskakujące pytania, lubię czuć atmosferę pogłębiania wiedzy.

          Każdy, kto rozpoczyna pracę jako nauczyciel, powinien być cierpliwy, wyrozumiały - zdarzają się oczywiście uczniowie rozwijający we mnie te cechy, ale najprzyjemniej wspominam tych, od których sam się czegoś nauczyłem. Jeśli szkoła jest taka jak ludzie, którzy ją tworzą, to myślę, że trafiłem w dobre miejsce.

           

          Piotr Krasny

          nauczyciel fizyki

    • Kontakty

      • Zespół Szkół Nr 2 im. Jana Wyżykowskiego w Lubinie, III Liceum Ogólnokształcące
      • 722 200 513
      • ul.Szpakowa 1 59-300 Lubin Poland